poniedziałek, 27 czerwca 2016

Półmaraton Wrocław, czyli czemu tak daleko było mi do życiówki.

“Nie możesz stać się numerem jeden z dnia na dzień ani nawet w ciagu kilku lat… Będziesz przegrywać wiele biegów i musisz to zaakceptować, wyciągnąć z tego wnioski i wierzyć, że wygrasz następnym razem, biorąc pod uwagę, że masz szansę następnym razem znów przegrać... Cały czas musisz wierzyć, że następny raz wygrsz…aż do dnia, kiedy to się stanie.” Paula Radcliffe





O półmaratonie poza Warszawą myślałam już jakiś czas temu. Gdybałam, czy miał by być to Kraków, Poznań, Wrocław a może Gdańsk? W zeszłym roku myślałam nawet na temat korony półmaratonów, bo czemu nie. Wybór padł na Wrocław, wielu znajomych mi polecało tą piękną miejscowość zarówno na bieg jak i zwiedzanie. Kiedy usiadłam do komputera by zapisać się na Nocny Półmaraton, okazało się, że po 3 tygodniach od rozpoczęcia zapisów..miejsc brak. Serio?
Ja jednak tak łatwo nie daję za wygraną i zwiedziłam facebooka wszerz i wzdłuż, by odkupić upragniony pakiet. Udało się :)! Czas odliczać do startu!


Moje przygotowania do startu szybko stanęły pod znakiem zapytania, tuż prze Orlen Marathonem miałam problem z piszczelami, bieganie sprawiało mi wiele biegu. Sam start w maratonie był  bardzo ryzykowny i gdy by nie metoda Galloweya, najpewniej bym nie dobiegła do końca. Po maratonie długo nie mogłam doprowadzić piszczeli do należytego stanu. Zawiesiłam bieganie na prawie 2miesiące, jedynie krótkie  biegi na bieżni wchodziły w grę.

"Tutaj nie chodzi o natychmiastową gratyfikację. Musisz ciężko zapracować na sukces, wypocić swoje i zapomnieć o długim wylegiwaniu się w łóżku w niedzielne przedpołudnia." Lauren Fessenden

Do startu w połówce Wrocławia byłam w ogóle nieprzygotowana, jednak stanęłam na linii startu modląc się o pomyślne wiatry i podającą nogę.
 Noga przestała podawać już po 5 kilometrach, odpuściłam ściganie się. Najważniejszym stało się dobiec. Od połowy trasy kolka, kolana zaczęły się buntować.
 Cisnęło mi się w głowie jedynie "noż k**a". Ale sama sobie na to zapracowałam, czasem nie odpuszczanie mnie wyniszcza. Muszę zacząć słuchać rozsądku a nie jedynie serca ;)...
Do "życiówki" zabrakło mi całe 13 minut, chyba nikt się temu nie dziwi. Po tym biegu zrozumiałam , że skończyła się zabawa i "run for fun".




Nauczka jaką otrzymałam, utwierdziła mnie że czas się skupić na krótkich, szybkich dystansach a do połówek wrócę z czasem, gdy poprawię technikę i prędkość. W końcu półmaraton to mój ulubiony dystans :).
Sama połówka była świetnie zorganizowana, poza tym iż momentami były mocne zwężenia trasy i ludzie się przepychali między sobą i drugi minus za bardzo długi start, jeszcze nie spotkałam się z tym by start trwał pół godziny ;). Samo bieganie nocą ma w sobie magię i polecam wszystkim.


PS. Wrocław to naprawdę piękne miasto i jeszcze wrócę tam po życiówkę ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz