poniedziałek, 18 stycznia 2016

XXXIII Bieg Chomiczówki, czyli otwarcie sezonu startowego 2016




W styczniu 2015 roku, panowała podobna aura. Był śnieg, był chłód a ja pojechałam wraz z Sebastianem dopingować jego kolegę Łukasza na XXXII biegu Chomiczówki. 15 km! Kiedy oczami wyobraźni wykreowałam te 15 km, pomyślałam- wow, ja bym nie dała rady nigdy tyle przebiec. Ktoś przy mecie zagrzewał zawodników „dawajcie sprint, to ostatnie metry”. Sprint? Czy on oszalał? Po 15?? Chyba by Ci ludzie tam zeszli… Tak, byłam wtedy zwykłym kibicem. Nie biegałam. Moja przygoda z bieganiem zaczęła się 4.02.2015 r., a więc dwa tygodnie później…
Był czwartek 14.01.2016 r., kiedy wspomnieniami wróciłam do tego biegu. Ale nie mogłam przypomnieć sobie, jak nazywał się ten bieg. Napisałam do Łukasza. Nie pocieszył mnie słowami „Bieg Chomiczówki, ale już po zapisach”…. Coooo? Nie może być! Zdecydowałam walczyć i poruszyłam niebo i ziemię, by odkupić pakiet.
Udało się!
Miałam go odebrać dopiero w dniu zawodów. Biuro było czynne do 10, a była już 9:15  kiedy Sebastian nadal nieubrany krążył żółwim tempem po mieszkaniu… Nienawidzę jak tak robi! Ja tu się martwię, że nie zdążę a zależało mi jak cholera na tym biegu, a on krąży… Eh. Dojechaliśmy na Bielany o 9:45….  Do biura 600 metrów, które przebiegłam w 2minuty! A tam… kolejka jak w sklepie za …komuny. 30 minut stania w kolejce i odebrany!



Chwilę później wreszcie namierzyłam moją fejsbukową kumpelę, Igę. Już z pół roku tak się łapałyśmy na tych biegach,  że się nie mogłyśmy trafić! I udało się! Wyściskałyśmy się jak długoletnie koleżanki! Niesamowita jest magia internetu! Tyle wspaniałych ludzi dzięki niemu poznałam!


A na bieg Urszulka założyła... nowe niesprawdzone buty! Mądre? Nie bardzo. To podstawowy błąd. Ale moje Nike free 3.0 już nie nadawały się na zawody, były zbyt rozbite. A Lunary są bardziej amortyzowane i pracują w nich nieco inne mięśnie… Tym samym moje pierwsze 5 km było tragiczne, nogi miałam jak z ołowiu i nie mogłam się rozpędzić w żaden sposób… 





Kiedy zobaczyła mnie koleżanka na 4 km, sama stwierdziła że wyglądałam na mocno umęczoną… Zastanawiałam się czy jest sens dalej biec skoro przechodzę na tempo 6:20… Oczywiście, że jest! Skupiłam się na poprawnej technice biegu i nogi same zapomniały o tym, że są prowadzone przez nowe buty!




Dalszą dziesiątką wyrównałam kiepski początek. Ostatnimi czasy zrobiłam sobie ponad 3 tygodniową przerwę od biegania, co odbiło się na mojej prędkości a raczej jej braku. Mimo wszystko zamierzałam wybiegać czas poniżej półtorej godziny.


Na 13 km dobiegła do mnie koleżanka z pracy na pare metrów i przybiła piątkę, jak się później dowiedziałam wyglądałam już znacznie lepiej a ten kilometr był najszybszy z całej trasy. Magia dopingujących ludzi ;).
Ostatnie parędziesiąt metrów przebiegłam sprintem zaciskając zęby. Udało się! 1:29:59 ! To był dobry bieg!




Dodam jedynie od siebie, że zarówno biegacze jak mieszkańcy powinni sobie pomagać a nie drzeć się wzajemnie na trasie na siebie. Przecież mieszkańcy powinni mieć prawo wyjechać z osiedla, jeśli nie zostali poinformowani o biegu a nie każdy śledzi wydarzenia sportowe w swojej okolicy. Paraliż wyjazdów na ponad 3 godziny, to spory problem dla mieszkańców i zrozumcie to! Byłam świadkiem jak jeden z biegaczy ciskał pięścią w takie samochody i darł się na Bogu ducha winnych ludzi! Ja też uważam, że bieg powinien zawierać w sobie mniej uczęszczane ulice, blokada tak dużej ulicy jak Conrada to spory problem. Szanujmy się i nie psujmy sobie zabawy, negatywnymi emocjami bo w sporcie liczy się gra fair play a nie dobry wynik za wszelką cenę.
Organizacje imprezy oceniam bardzo pozytywnie, tylko dziwi mnie po co na ostatnich metrach wyskakiwały do dobiegających do mety dzieciaki z kubkami wody? Przed metą? Nie dzięki ;)....






Dziękuję Idze,Natalii, Sebastianowi Maratonczyk.pl, za zdjęcia :).