W styczniu 2015 roku, panowała podobna aura. Był śnieg, był
chłód a ja pojechałam wraz z Sebastianem dopingować jego kolegę Łukasza na
XXXII biegu Chomiczówki. 15 km! Kiedy oczami wyobraźni wykreowałam te 15 km,
pomyślałam- wow, ja bym nie dała rady nigdy tyle przebiec. Ktoś przy mecie
zagrzewał zawodników „dawajcie sprint, to ostatnie metry”. Sprint? Czy on
oszalał? Po 15?? Chyba by Ci ludzie tam zeszli… Tak, byłam wtedy zwykłym
kibicem. Nie biegałam. Moja przygoda z bieganiem zaczęła się 4.02.2015 r., a
więc dwa tygodnie później…
Był czwartek 14.01.2016 r., kiedy wspomnieniami wróciłam do
tego biegu. Ale nie mogłam przypomnieć sobie, jak nazywał się ten bieg.
Napisałam do Łukasza. Nie pocieszył mnie słowami „Bieg Chomiczówki, ale już po
zapisach”…. Coooo? Nie może być! Zdecydowałam walczyć i poruszyłam niebo i
ziemię, by odkupić pakiet.
Udało się!
Miałam go odebrać dopiero w dniu zawodów. Biuro było czynne
do 10, a była już 9:15 kiedy Sebastian
nadal nieubrany krążył żółwim tempem po mieszkaniu… Nienawidzę jak tak robi! Ja
tu się martwię, że nie zdążę a zależało mi jak cholera na tym biegu, a on krąży…
Eh. Dojechaliśmy na Bielany o 9:45…. Do biura
600 metrów, które przebiegłam w 2minuty! A tam… kolejka jak w sklepie za …komuny.
30 minut stania w kolejce i odebrany!
Chwilę później wreszcie namierzyłam moją fejsbukową kumpelę,
Igę. Już z pół roku tak się łapałyśmy na tych biegach, że się nie mogłyśmy trafić! I udało się!
Wyściskałyśmy się jak długoletnie koleżanki! Niesamowita jest magia internetu!
Tyle wspaniałych ludzi dzięki niemu poznałam!
A na bieg Urszulka założyła... nowe niesprawdzone buty!
Mądre? Nie bardzo. To podstawowy błąd. Ale moje Nike free 3.0 już nie nadawały
się na zawody, były zbyt rozbite. A Lunary są bardziej amortyzowane i pracują w
nich nieco inne mięśnie… Tym samym moje pierwsze 5 km było tragiczne, nogi
miałam jak z ołowiu i nie mogłam się rozpędzić w żaden sposób…
Kiedy zobaczyła
mnie koleżanka na 4 km, sama stwierdziła że wyglądałam na mocno umęczoną…
Zastanawiałam się czy jest sens dalej biec skoro przechodzę na tempo 6:20…
Oczywiście, że jest! Skupiłam się na poprawnej technice biegu i nogi same
zapomniały o tym, że są prowadzone przez nowe buty!
Dalszą dziesiątką wyrównałam kiepski początek. Ostatnimi
czasy zrobiłam sobie ponad 3 tygodniową przerwę od biegania, co odbiło się na
mojej prędkości a raczej jej braku. Mimo wszystko zamierzałam wybiegać czas
poniżej półtorej godziny.
Na 13 km dobiegła do mnie koleżanka z pracy na pare metrów i
przybiła piątkę, jak się później dowiedziałam wyglądałam już znacznie lepiej a
ten kilometr był najszybszy z całej trasy. Magia dopingujących ludzi ;).
Ostatnie parędziesiąt metrów przebiegłam sprintem zaciskając
zęby. Udało się! 1:29:59 ! To był dobry bieg!
Dodam jedynie od siebie, że zarówno biegacze jak mieszkańcy
powinni sobie pomagać a nie drzeć się wzajemnie na trasie na siebie. Przecież
mieszkańcy powinni mieć prawo wyjechać z osiedla, jeśli nie zostali
poinformowani o biegu a nie każdy śledzi wydarzenia sportowe w swojej okolicy.
Paraliż wyjazdów na ponad 3 godziny, to spory problem dla mieszkańców i
zrozumcie to! Byłam świadkiem jak jeden z biegaczy ciskał pięścią w takie
samochody i darł się na Bogu ducha winnych ludzi! Ja też uważam, że bieg
powinien zawierać w sobie mniej uczęszczane ulice, blokada tak dużej ulicy jak
Conrada to spory problem. Szanujmy się i nie psujmy sobie zabawy, negatywnymi
emocjami bo w sporcie liczy się gra fair play a nie dobry wynik za wszelką
cenę.
Organizacje imprezy oceniam bardzo pozytywnie, tylko dziwi mnie po co na ostatnich metrach wyskakiwały do dobiegających do mety dzieciaki z kubkami wody? Przed metą? Nie dzięki ;)....
Organizacje imprezy oceniam bardzo pozytywnie, tylko dziwi mnie po co na ostatnich metrach wyskakiwały do dobiegających do mety dzieciaki z kubkami wody? Przed metą? Nie dzięki ;)....
Dziękuję Idze,Natalii, Sebastianowi Maratonczyk.pl, za zdjęcia :).